Za 30 lat stracimy świerkowe choinki
Za 3-4 dekady z Polski może zniknąć świerk pospolity. Popularnemu drzewu, z którego robimy świąteczne choinki, zagraża rosnąca temperatura oraz brak wody. We Wrocławiu w ciągu 20 lat średnia temperatura wzrosła z ponad 8 do prawie 10 stopni Celsjusza. Odpowiada za to gwałtownie zmieniający się klimat – przyznaje dr hab. inż. Przemysław Bąbelewski, dendrolog i profesor z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Dr hab. Przemysław Bąbelewski – dendrolog z Zakładu Roślin Ozdobnych i Dendrologii, profesor Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Przewodniczący Polskiego Towarzystwa Dendrologicznego oddziału Dolnośląskiego, skarbnik Polskiego Towarzystwa Nauk Ogrodniczych oddział we Wrocławiu oraz członek Polskiego Towarzystwa Botanicznego, Komisji Nauk Rolniczych Polskiej Akademii Nauk oraz Federacji Arborystów Polskich. Zajmuje się popularyzatorstwem wiedzy ogrodniczej, prowadzi liczne wykłady, jest autorem ponad 350 prac naukowych popularnonaukowych i popularnych z zakresu uprawy i ekologii roślin ogrodniczych.
Czego najbardziej brakuje świerkom rosnącym na Dolnym Śląsku?
Drzewo, żeby mogło odpowiednio funkcjonować, musi mieć dostęp do wody, ze względu na proces fotosyntezy. W tym procesie powstają cukry, z których drzewa budują swoje tkanki. W wodzie są rozpuszczone sole mineralne, czyli potrzebne do ich prawidłowego wzrostu makro i mikroskładniki. Obecnie drzewa są niedożywione, mają za mało tych składników pokarmowych, na skutek ograniczonego dostępu do wody. Do tego należy dodać suche powietrze, które powoduje, że drzewa są bardzo osłabione, zasychają i w konsekwencji są bardziej podatne na działanie szkodników, takich jak np. kornik. To zjawisko jest szczególnie widoczne w Sudetach, gdzie można dostrzec całe połacie wymierających lasów świerkowych. Roczna średnia temperatura na Dolnym Śląsku gwałtownie wzrasta i widać ewidentne objawy niedoboru wody, gdyż rośliny i gleba oddają wodę w procesie parowania. Dla przykładu, we Wrocławiu 20 lat temu średnia temperatura wynosiła około 8,2 stopnia Celsjusza, teraz to prawie 10 stopni. Czyli temperatura wzrasta, a ilość opadów pozostaje taka sama. Opady, jeżeli już są, to dosyć nietypowe, bardzo intensywne. Większość wody trafia do rzek, nie wsiąka do gruntów i rośliny nie mogą z niej skorzystać.
I w takich warunkach rośnie dziś świerk.
Tak. Teoretycznie, w górach, które są naturalnym miejscem dla tego gatunku i gdzie jest większa wilgotność, świerk powinien sobie radzić lepiej. Ale nawet tam, z powodu wspomnianych rosnących temperatur i braku odpowiedniej ilości wody, obserwujemy, że świerków systematycznie ubywa. Na Dolnym Śląsku, w górach te drzewa są charakterystycznym elementem krajobrazu — niestety ich sytuacja z powodu zmian klimatycznych staje się coraz gorsza.
Środowisko naturalne jest systemem. Zwykle tego rodzaju procesy nie dotyczą tylko jednego gatunku.
Zgadza się. Zaobserwowaliśmy, że również brzoza brodawkowata bardzo negatywnie reaguje na zmiany klimatu. W szczególności, jeżeli chodzi o brak opadów w letnich miesiącach. Drzewa bardzo szybko tracą ulistnienie — na przełomie lipca i sierpnia obserwowałem we Wrocławiu, że brzozom zupełnie żółkły liście. I kiedy zaczęło padać końcem sierpnia i we wrześniu, ponownie wypuściły liście, ale już nie rosły, ponieważ w tym okresie proces asymilacji i fotosyntezy jest dużo mniej intensywny. Z powodu zmian klimatu cierpią też: jarząb pospolity, modrzew, a nawet sosna pospolita, która jest u nas podstawowym gatunkiem lasotwórczym. Niestety zaczynają pojawiać się również nowe gatunki chorób i szkodników, które rozwijają się bardziej intensywnie na skutek ocieplenia klimatu.
Co powinniśmy robić, żeby przeciwdziałać zanikaniu tych drzew?
Przede wszystkim chronić istniejące, naturalne lasy, drzewa i krzewy liściaste, które zachowują ciągłość genetyczną i mogą dostosowywać się do nowych warunków klimatycznych. Ważne jest sadzenie drzew i krzewów, dopasowanych pod względem warunków siedliskowych, ale bez wprowadzania monokultur. Dzięki nim będziemy mieli ochłodzenie, ponieważ drzewa regulują mikroklimat, oddychają, przyczyniają się do zwiększania retencji wodnej oraz wbudowują w swoje tkanki węgiel. Dlatego w zamian za gatunki, które mogą wyginąć, powinniśmy wprowadzać też nowe, które będą sobie radziły w trudnych warunkach. Takim gatunkiem może być np. dąb szypułkowy.
A jak te zmiany, o których pan doktor mówi, dotyczące bezpośrednio roślin, wpływają na zwierzęta?
Proces ukształtowania się środowiska naturalnego kuli ziemskiej, również ten na Dolnym Śląsku, powstał w drodze ewolucji i był długotrwały. Teraz, rosnąca temperatura zmienia sytuację nie tylko flory, ale też fauny. Z punktu widzenia zoologicznego trzeba pamiętać, że zagrożonym gatunkom drzew towarzyszą określone zwierzęta, owady, grzyby czy nawet bakterie, które rozwijają się na powierzchni blaszek liściowych oraz w obrębie systemu korzeniowego drzew. W przyrodzie wszystko jest połączone. Jeżeli ginie drzewo, w jego otoczeniu zmienia się wszystko. Nie jest tak, że wyłącznie ubędzie nam pięciu gatunków drzew, bo za nimi pójdą kolejne gatunki roślin i zwierząt. Przyroda będzie musiała się dostosować, a to bardzo trudny i nieprzewidywalny proces. Świerk pospolity, o którym rozmawiamy, czy sosna pospolita, w przyszłości zmienią naturalne granice swoich zasięgów i przeniosą się na północ Polski, gdzie jest chłodniej i wilgotniej. Podsumowując, czekają nas duże zmiany, obecne lasy, jakie znamy, raczej nie przetrwają. Będą zastępowane gatunkami drzew i krzewów o dużo niższym wzroście.