Tajemnicze Płakowice

Dla wszystkich zainteresowanych którzy to żyli w przekonaniu że Płakowice to sielankowa kraina pełna spokojności, realizacji opieki międzyludzkiej czy odpoczynku w otoczeniu parkowej zabudowy poszpitalnej.
Otóż historia Zakładu Opiekuńczo –Leczniczego dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Płakowicach sięga roku 1826 , kiedy to właściciel Soboty (Zobten am Bober ) hrabia August von Nostitz – Rieneck pruski oficer , weteran wojen napoleońskich , adiutant słynnego generała Gebhardta Bluchera , sprzedał Rejencji Legnickiej pałac w Płakowicach wraz z okolicznymi dobrami ziemskimi. Rejencja Legnicka nabyła teren z myślą zagospodarowania go przyszłości na budowę zakładu dla osób borykających się zróznymi defektami natury psychicznej , psychiatrycznej czy ruchowej . Od tego też czasu w Płakowicach realizowana jest rozbudowa Zakładu Opiekuńczo –Leczniczego , a wraz z nią opieka międzyludzka. Około 1840-1850 dokonywano pierwszej rozbudowy infrastruktury zakładowej gdzie powstał okazały szpitalny pawilon przypałacowy z obszerną łaźnią zakładową dla pensjonariuszy (bud. Nr.19) . Kolejnej rozbudowy dokonywano w latach 1880 -1897, gdzie powstawały kolejne budynki stanowiące całościowy kompleks zakładu opiekuńczego. Nie bez przyczyny w okresie tym otworzono linię kolejową na trasie Lwówek – Złotoryja co zapewne wpłynęło na szybszy rozwój miejscowości przy niej będących.
Funkcjonowanie zakładu było nieodzownie związane z innymi tego typu placówkami na Dolnym Śląsku skąd wielokrotnie dokonywano wymiany pensjonariuszy wedle zapotrzebowania i odgórnych poleceń Rejencji czy zarządu. Z czasów rozbudowy zakładu pochodzi na przykład kolejowa rampa rozładunkowa której to fragmenty możemy dostrzec przy wiadukcie kolejowym ,przy ulicy Złotoryjskiej. Budynki znajdujące się przy dawnej linii kolejowej stanowiły własność DB ( Deutsche Bahn) , mieszkali w nich pracownicy Niemieckiej Kolei obsługujący rampę , stację kolejową , odpowiedzialni za utrzymanie linii kolejowej Lowenberg – Goldberg . Co ciekawe w każdym z tych budynków znajdował się mały schron z charakterystycznymi ciężkimi metalowymi drzwiami . Dwa z nich zostały dość mocno zniszczone, pozbawione zadaszenia w 1945r. przez nacierające od strony Bielanki oddziały Armii Radzieckiej . Umiejscowiony był tam punkt obrony lokalnego Werwolfu i Straży Zakładowej oraz Żandarmerii WH na co wskazują odnalezione po latach łuski , pociski oraz relacja kpt. J. Borowca i innych osadników . Przez lata Płakowice kojarzone były z opieką nad ludźmi chorymi , potrzebującymi czy żołnierzami (lazaret ) , jednakże mają one również swoją ,,czarną kartę w historii”. Otóż znana jest historia pensjonariuszy pozostawionych przez uciekających przed Armią Czerwoną lekarzy. Dokonując pospiesznej ewakuacji z Płakowic personel zakładowy po powzięciu informacji o zbliżających się oddziałach zamknął większość pensjonariuszy w pokojach izolacyjnych. Personel był przekonany że sytuacja na froncie , natarcie Armii Czerwonej to jedynie chwilowe niedopatrzenie armii Niemieckiej która to zgodnie z propagandą wkrótce szybko dokona powrotu na utracone ziemie.
Z kolei pensjonariusze zostali pozostawieni bez żywności oraz picia oraz możliwości swobodnego wydostania się z pomieszczeń , oddziałów zakładowych. Wobec powyższego po wkroczeniu oczom żołnierzy ukazał się podobno straszny widok , ludzi martwych , zagłodzonych, schorowanych i na wyczerpaniu. Według relacji p. Domalewskiego, p. T. Haczkiewicza, p. Bilińskiej, czy p. Fijałkowskiej, pensjonariusze po wyzwoleniu zakładu błąkali się po okolicy chodząc po okolicznych wsiach w poszukiwaniu czegokolwiek do zjedzenia . Znana jest historia zabicia i zjedzenia psów z niemieckiego posterunku żandarmerii w Płakowicach (dawne Płakowice 88, obecnie Ul: Słoneczna 8). Zarówno p. Domalewski jak i p. Szajna wspominali o istnieniu ,,katowni” w piwnicach niniejszej siedziby żandarmerii. Byli niemieccy autochtoni wysiedleni z Płakowic mówili o tym że to okropne miejsce gdzie przesłuchiwano i likwidowano dezerterów, pojmanych jeńców czy przestępców. Natomiast p. Fijałkowska wspomina iż przy drodze głównej pomiędzy Płakowicami, a Lwówkiem po obu stronach co kilkanaście metrów leżały ciała z czego większość stanowili pensjonariusze noszący charakterystyczne piżamy. W lipcu 2007 roku w trakcie prac melioracyjnych dotyczących montażu sieci wodociągowej na posesji u p. Orzechowskich w pobliżu drogi głównej odnaleziono ciała żołnierzy niemieckich , przy czym jeden był członkiem żandarmerii na co wskazywała charakterystyczna blacha identyfikacyjna umiejscowiona na piersi żołnierza oraz nieśmiertelnik wojskowy i fragmenty umundurowania . Szczątki na wniosek prokuratora zostały przekazane na cmentarz komunalny we Lwówku Śl. przez firmę p. Madery.
Na podobne miejsce pochówku żołnierzy natrafiono przy budowie domu p. Kozłowskich przy stodole z 1848r. Kilkanaście metrów dalej znajdował się szlaban punktu kontrolnego związanego z siedzibą żandarmerii w Płakowicach. Szlaban ten znajdował się przy wjeździe na posesje p. Dereniów , a usunięto go przy budowie chodnika i remontu rowu melioracyjnego. Kilkanaście lat wcześniej firma budowlana p. E. Żywuckiego ,, Mir-Ed” na terenie obecnego ,,ART Płakowice” w trakcie prac , wykopów ziemnych natknęła się na arsenał Werwolfu lub Straży Zakładowej , w skład którego wchodziło kilkaset sztuk amunicji , pocisków , pancerfaust oraz broń . Potwierdza to wspomnienia p. J. Borowca i p. Domalewskiego którzy to cytowali opowieści autochtonów dotyczące walk w pobliżu Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego w Płakowicach. Dla nas jednak istotną jest informacja powzięta z wystawy jaką to współorganizowała Biblioteka Publiczna w Lwówku Śląskim . Wystawy zatytułowanej : ,,Zapomniane ofiary nazistowskiej Eutanazji. Mord na Śląskich pacjentach instytucjonalnych 1940–1945″ . Prezentowanej w ratuszu od sierpnia 2019 roku. Na wystawie tej można było na przykład dowiedzieć się że w latach 1941-1945 zamordowano 2600 pensjonariuszy ze Śląskich Zakładów Opiekuńczo-Leczniczych. Natomiast z samego zakładu w Płakowicach w Powiecie Lwóweckim (Kreis Lowenberg Schlesien) do Saksonii skierowano ponad 510 osób , z czego niestety 279 pensjonariuszy zamordowano w komorze gazowej po przetransportowania do ośrodka w Pirna -Sonnenstein (Sächsische Heil- und Verpflegungsanstalt Sonnenstein).
Od czasu objęcia władzy przez Hitlera w Niemczech (1933r.) zrezygnowano z humanitarnego traktowania pacjentów , humanistycznych ideałów i oddziaływań leczniczo –terapeutycznych wprowadzając sterylizację osób obciążonych genetycznie , chorych psychicznie lub niepełnosprawnych intelektualnie i ruchowo. W zakładach prowadzono specjalne ,,diety głodowe” stopniowo obniżając wartości kaloryczne podawanych posiłków , oraz ilość posiłków. Niemal wszystkie zakłady otrzymały odgórne zarządzenie systematycznego organizowania komisji lekarskich oceniających stan zdrowia pensjonariuszy i dokonywania prognoz zdrowotnych . Decydowano wtedy o życiu lub śmierci danego pensjonariusza w zależności od ,,przydatności społecznej dla Rzeszy”. Osoby komisyjnie uznane za ,,nieprzydatne społecznie” i stanowiące obciążenie dla narodu niemieckiego były sukcesywnie odsyłane do specjalnych ośrodków zagłady . Rodzinie wysyłano zawiadomienie o śmierci wpisując fikcyjną przyczynę śmierci.
W wielu rodzinach niechętnie oddawano bliskich do tego typu zakładów bowiem wieść o ich losie dość szybko rozeszła się w społeczeństwie . Budziło to oczywiście wiele kontrowersji , jednakże z uwagi na strach przed konsekwencjami , tylko nieliczni sprzeciwiali się decyzjom władz, skrupulatnie i konsekwentnie egzekwowanych przy pomocy służb. Sprzeciw i publiczne komentowanie były surowo karane i traktowane jako defetyzm albo działanie na szkodę Rzeszy , co groziło aresztowaniami i osadzeniem obozie. Wiadomym jest że na terenie Zakładu w Płakowicach funkcjonowały dwa krematoria . Jedno przy cmentarzu zakładowym (obecnie ulica Ptasia) przy budynku dawnego izolatorium, budynku do kwarantanny.(obecnie internat MOS we Lwówku Śl. ) . Pozostałości tego krematorium pamięta p. Adam Gruszka –wieloletni wychowawca . Rozbiórki dokonywał p. Mirosław Owoc-nauczyciel praktycznej nauki zawodu w MOW we Lwówku Śląskim. Drugie krematorium znajdowało się na terenie ,,ART Płakowice” w pobliżu obecnej portierni zakładowej.
Natomiast trzecie ,,nieoficjalne – dodatkowe” krematorium umiejscowione było w dawnej rozebranej już kotłowni zakładowej.(obecnie teren Fundacji Św. Krzysztofa) . Rolę tą pełnił wg. relacji niemieckiego palacza ostatni piec w kotłowni zakładowej. Po przejęciu budynków przez fundację od ,,ART. Płakowice” , starą kotłownię częściowo rozebrano i przebudowano dostosowując do potrzeb kulturalno-rozrywkowych . Obecnie jest tam sala bankietowa oraz restauracja przy fundacji św.. Krzysztofa we Lwówku Śl. Dziś o losach byłych pensjonariuszy świadczy jedynie dawny cmentarz zakładowy którego nagrobki pokrywa spora warstwa mchu świadcząca o upływie czasu w tym miejscu. Nie wszyscy zdają też sobie sprawę że część domów w Płakowicach należała do miejscowych rolników , natomiast reszta nierozerwalnie związana była z istniejącym tu zakładem. Mieszkańcy wsi stanowili bowiem znaczną część obsługi, pełnili rolę pielęgniarzy , pielęgniarek , ogrodników itp. Na przykład dom Państwa Bilińskich (dawny młyn) zamieszkiwał strażnik ze straży zakładowej pełniący służbę na portierni i bramie zakładu (obecnie sklep p. Gałuchów przy SP nr. 3). Same Płakowice skrywają jeszcze zapewne niejedną tajemnicę wartą opisania i przekazania dla kolejnych pokoleń . Co jakiś czas ziemia uchyla rąbka tajemnicy pozwalając odkryć ślady dawnych walk , czy życia mieszkańców tej wsi. Znajdowane są przedmioty codziennego użytku, butelki, odznaki , monety , guziki , czy fragmenty uzbrojenia. Wszystko to mówi nam o tym co niegdyś tu się wydarzyło…….
Obecnie Płakowice kojarzone są z budynkami danego ,,Elwro” czyli obecnej firmy ,,ART Płakowice”, oraz zabudowaniami będącymi własnością Starostwa Powiatowego, a pełniącymi funkcję Zespołu Placówek Edukacyjno-Wychowawczych we Lwówku Śląskim. W skład niniejszego zespołu wchodzą takie placówki jak: Młodzieżowy Ośrodek Socjoterapii (dl młodzieży zagrożonej niedostosowaniem społecznym), Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy(dla młodzieży niedostosowanej społecznie) oraz Specjalny Ośrodek Szkolno –Wychowawczy (dla młodzieży niepełnosprawnej umysłowo oraz ruchowo) . Sama działalność opiekuńcza realizowana jest w Płakowicach niemal nieprzerwania od 1826 roku, czyli niemal już od prawie 200 lat!!!…
Przez lata w Płakowicach przebywali uchodźcy z Grecji i Macedonii, Korei, a obecnie z Ukrainy, szukając schronienia od okropności jakie to czynią wojny.
Dla wielu to miejsce magiczne , sentymentalne do którego po latach wielu wraca , odwiedza krainę swego dzieciństwa. Ileż to słyszę historii o związkach jakie tu się zawiązały, poznały. O koligacjach rodzinnych, ,,o mocno puszczonych korzeniach” . Są historie będące swoistą ,,tajemnicą poliszynela” , są też i takie które lepiej aby nie ujrzały światła dziennego dla dobra i spokojnego snu Płakowiczan. Dla nas to piękne spokojne miejsce które, ma swój specyficzny niepowtarzalny klimat. Każda społeczność czy też miejscowość czymś się charakteryzuje ,ludzie tu mieszkający są w pewnym stopniu naznaczeni pracą w placówce czy też na hali w ART.
Autor: Przemysław Popławski