Legenda o przekupnym strażniku zegara z Lwówka Śląskiego

W samym sercu Lwówka Śląskiego, na majestatycznej wieży ratuszowej, od wieków wybija czas jeden z najstarszych zegarów miejskich w regionie. Dla mieszkańców to nie tylko narzędzie odmierzania godzin – to symbol ciągłości i dumy miejskiej. Ale nie każdy zna opowieść, która od wieków krąży wśród mieszkańców – legendę o przekupnym strażniku zegara, której echa odnaleźć można zarówno w polskich, jak i dawnych niemieckich przekazach.

Miejski czas to cenny towar
Legenda przenosi nas do czasów XVI lub XVII wieku – okresu, gdy Lwówek Śląski, jako jedno z najstarszych miast Śląska, rozwijał się prężnie jako ośrodek handlowy. Wówczas wieża ratusza została wyposażona w kosztowny, precyzyjny mechanizm zegarowy, który miał nie tylko pełnić funkcję użytkową, ale także podkreślać prestiż miasta.
Dostęp do wskazań zegara oraz dźwięku miejskiego dzwonu nie był jednak wolny. Opłaty podatkowe i daniny finansowały jego konserwację – a pieczę nad nim sprawował strażnik wieżowy, znany z imienia lub nazwiska jako Gerlach. Miał on czuwać nad poprawnym działaniem zegara, ale też strzec go przed nieautoryzowanym użytkowaniem.
Zegar za łapówkę
Z czasem Gerlach, widząc okazję do zysku, zaczął przyjmować łapówki od mniej uczciwych kupców, którzy chcieli korzystać z miejskiego zegara bez opłacania składek. Mechanizm wybijał godzinę tylko dla tych, którzy „słono płacili – lub odpowiednio smarowali”.
Mieszkańcy zaczęli coś podejrzewać, gdy zegar coraz częściej się zatrzymywał, a dzwon bił w dziwnych porach. Pewnej nocy rada miejska postanowiła zbadać sprawę – udała się na wieżę, by zastać Gerlacha na gorącym uczynku.
Ale strażnik zniknął. Pozostawił tylko zapaloną latarnię, rozrzucone tryby zegara i kartkę z napisem:
„Kto mierzy czas dla innych, niech sam nie zapomni o swojej godzinie.”
Duch, który nie może odejść
Od tego czasu – jak głosi legenda – w burzowe noce słychać na wieży ratusza skrzypienie zardzewiałych przekładni, trzask kluczy i stukot kroków na schodach. Czasem w oknie wieży można dostrzec zarys postaci – pochyloną sylwetkę ze starą latarnią.
Mówi się, że to duch Gerlacha wraca, by wypełnić swoją służbę – mimo winy, której nie zdołał odkupić.
Wersja niemiecka: Der korrupte Turmwächter von Löwenberg
Co ciekawe, niemieccy wysiedleńcy z Dolnego Śląska również zachowali tę legendę w swoich opowieściach. W „Heimatbuch des Kreises Löwenberg in Schlesien” z 1925 roku (wyd. Verein ehemaliger Löwenberger, Görlitz) pojawia się podobna historia – pod tytułem „Der korrupte Turmwächter”.
W niemieckiej wersji strażnik również przyjmuje łapówki, jednak jego los kończy się tragicznie – zostaje przyłapany i skazany przez miejską ławę sądową. Przed egzekucją wykrzykuje klątwę:
„Zegar nigdy nie będzie bił sprawiedliwie, dopóki mnie nie uniewinnicie!”
Po jego śmierci zegar rzekomo psuł się bez przerwy. Dopiero po symbolicznym przebaczeniu przez potomków rajców – zegar zaczął znów działać regularnie.
Historia z morałem
Tak jak wiele śląskich legend, także ta niesie moralne przesłanie. Chciwość, zdrada obowiązku publicznego i brak skruchy – to grzechy, które według opowieści nie pozwalają duszy zaznać spokoju.
Niezależnie od wersji – polskiej czy niemieckiej – strażnik zegara z Lwówka Śląskiego pozostaje jednym z najbardziej intrygujących bohaterów lokalnego folkloru. A przy kolejnej wizycie na lwóweckim rynku… warto spojrzeć w górę, na wieżę ratuszową. Może właśnie wtedy zegar zadrży i usłyszysz, jak duch Gerlacha wraca do służby.