Kładka zabezpieczona? Tylko z pozoru. Nadal można przechodzić. Czy musi dojść do tragedii?

Pomimo wyraźnego zakazu użytkowania oraz oficjalnego zamknięcia, niebezpieczna kładka nad Bobrem w Lwówku Śląskim – prowadząca do Rodzinnych Ogrodów Działkowych im. Wyzwolenia – nadal jest omijana przez niektórych mieszkańców. Jak informuje nasi czytelnicy, „niewystarczające zabezpieczenia ze strony gminy umożliwiają przejście, mimo że obiekt grozi zawaleniem i jest formalnie zamknięty decyzją nadzoru budowlanego”.

Decyzja o zamknięciu kładki została wydana przez Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego (PINB) w Lwówku Śląskim już po wrześniowej powodzi w 2024 roku. PINB uznał wtedy, że konstrukcja stanowi bezpośrednie zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi. Jak przypomniał burmistrz Dawid Kobiałka, decyzja ta miała rygor natychmiastowej wykonalności:
„Mamy w ciągu 5 godzin zabezpieczyć ten most (odpowiedzialność karna i finansowa za narażanie na niebezpieczeństwo), ponieważ ekspertyza […] wskazuje, że 0 osób może na niej przebywać i most grozi zawaleniem.” – Burmistrz, 1 kwietnia 2025 r., „Kładka nad Bobrem w Lwówku zamknięta”, Lwowek24.pl.
Zgodnie z decyzją PINB, przechodzenie przez kładkę jest zabronione pod groźbą kary. Mimo to, jak donosi nasza czytelniczka, niektórzy mieszkańcy wciąż ryzykują, omijając przeszkody, które miały całkowicie uniemożliwić dostęp do mostu.
Jeśli bowiem – mimo szeregu podjętych działań – wciąż można przedostać się przez zamkniętą kładkę, to oznacza, że zabezpieczenia nie są wystarczające. A skoro nie powstrzymują one ludzi przed wejściem na grożący zawaleniem obiekt, to cała sytuacja staje się potencjalnie tragiczna w skutkach.
Trudno dziwić się desperacji działkowców – alternatywna trasa do ogrodów ROD im. Wyzwolenia prowadzi przez Płakowice i jest ponad pięciokrotnie dłuższa: z 400 metrów do ponad 2,6 km w jedną stronę. Dla osób starszych i niepełnosprawnych to bariera nie do pokonania.
Gmina uruchomiła co prawda bezpłatne połączenie autobusowe, które miało częściowo złagodzić skutki zamknięcia kładki. Jednak – jak zwracają uwagę mieszkańcy – to rozwiązanie jest mocno ograniczone:
Autobus kursuje tylko raz dziennie, z odjazdem o godz. 09:25 i powrotem chwilę po 16:00, a co więcej – tylko do końca sierpnia.
„A co jeśli ktoś źle się poczuje, pogoda się nagle pogorszy albo po prostu chce wrócić wcześniej do domu? Tego już nikt nie przewidział” – mówi nam jedna z mieszkanek.
Tymczasem jak wynika z dokumentów gminy, szacunkowy koszt naprawy kładki to 1,5 miliona złotych, a projekt nowego mostu wymaga jeszcze co najmniej kilku miesięcy przygotowań („6 maja – Kładka za 1,5 miliona złotych…”, Lwowek24.pl). Planowana jest pomoc wojska, ale termin zakończenia prac nie jest możliwy przed latem 2025 roku.
Mieszkańcy pozostają zatem w patowej sytuacji: mają zakaz korzystania z kładki, mocno ograniczony transport zastępczy i brak realnej perspektywy szybkiego rozwiązania.
W takich warunkach, mimo ryzyka, część z nich nadal decyduje się na nielegalne przejście, bo – jak mówią – „nie mają innego wyjścia”.
Czy naprawdę trzeba czekać na tragedię, by problem został potraktowany z należytą powagą?
Marcel Wilk