Afera w SP1 Lwówek Śl? Uczeń wykluczony z wycieczki. Rodzice uczniów: “Stwarza on zagrożenie dla innych”
W ostatnich dniach w Szkole Podstawowej nr 1 w Lwówku Śląskim wybuchła kontrowersja dotycząca jednego z uczniów z dysfunkcjami. Ojciec dziecka napisał na mediach społecznościowych post, w którym opisał swoją wersję wydarzeń, krytykując działania szkoły oraz decyzję Dyrektora placówki, która według niego doprowadziła do wykluczenia jego syna z wycieczki szkolnej.
“Tak wygląda dzień w szkole ucznia z dysfunkcjami, który przez dyskryminacje, niekompetencje i decyzję Dyrektora nie pojechał na wycieczkę szkolną tylko dlatego że nikt w szkole nie potrafi, jemu jako uczniowi i nam jako rodzicom w jakiś sposób pomóc. Pomimo, że informowałem szkołę, że jako rodzic pojadę z całą grupą na tą wycieczkę jako jego opiekun, to nic to nie dało, i widać, że lepiej było dać dziecku naganę i wykluczyć go z wycieczki klasowej. Nie wiem jak to nazwać ale Sp.1 we Lwówku Śląskim w stosunku do dzieci z dysfunkcją to totalna porażka, począwszy od Dyrektora, poprzez Pedagoga, skończywszy na niektórych nauczycielach.” – pisze rodzic dziecka.
Post ten wywołał falę reakcji zarówno wśród innych rodziców oraz społeczności lokalnej. Wiele osób wyraziło poparcie dla zdania rodzica, twierdząc, że szkoła powinna lepiej wspierać uczniów z dysfunkcjami i ich rodziny.
Jednakże, pojawiły się także komentarze przedstawiające zgoła odmienną perspektywę. Jedna z kobiet, będąca członkiem rady rodziców, napisała:
“Nikt z komentujących nie zna tak naprawdę sytuacji dlaczego bombelek nie pojechał na wycieczkę. Wszyscy użalają się nad bidnym dzieckiem, które według mnie jest rozpieszczonym i w pełni świadomym bachorem, który terroryzuje klasę oraz pozostałych uczniów na korytarzu szkolnym. Dlaczego szanowny tatuś nie napisał że jego synuś uderzył niejednokrotnie swoją wychowawczynie, że jego dziecko przydusza inne osoby, że rozwala całą świetlicę, że sypie tekstami do nauczycieli i bezczelnie śmieje im się w twarz mówiąc i tak mi nic nie możesz zrobić. Hmmm no ciekawe dlaczego???? O reszcie zachowań pisać nie będę a jest o czym. Dla mnie to dziecko stwarza zagrożenie dla pozostałych uczniów a ojciec nie widzi problemu, matka również. Dziwią się, że ich pociecha nie może z nagannym zachowaniem jeździć na wycieczki. No cholera dziwne.”
Sprawa jest złożona i budzi wiele emocji. Z jednej strony rodzice dziecka z dysfunkcjami czują, że szkoła nie dostarcza odpowiedniego wsparcia, co prowadzi do wykluczenia ich dziecka z życia szkolnego. Z drugiej strony, istnieją poważne zarzuty dotyczące zachowania ucznia, które może stwarzać zagrożenie dla innych uczniów i nauczycieli.
Decyzja o wykluczeniu ucznia z wycieczki jest kontrowersyjna i wymaga dokładnej analizy zarówno zachowań ucznia, jak i działań szkoły. Istotne jest, aby placówka edukacyjna zapewniała wsparcie dla wszystkich uczniów, w tym tych z dysfunkcjami, jednocześnie dbając o bezpieczeństwo i dobrostan całej społeczności szkolnej.
Warto, aby zarówno rodzice, jak i szkoła podjęli dialog w celu znalezienia rozwiązania, które będzie służyło najlepiej interesom dziecka, a jednocześnie zapewni spokojne i bezpieczne środowisko dla wszystkich uczniów. Sprawa ta pokazuje, jak ważne jest współdziałanie i wzajemne zrozumienie w rozwiązywaniu problemów edukacyjnych i wychowawczych.
Co państwo uważają o tej sytuacji?
Marcel Wilk
Jako dawny uczen gimnazjum ja NIE wspominam również dobrze . Może dlatego :Bardzo dobrze wspominam nauczycieli starszych dat , nauczyli mnie o wiele więcej , bardzo mieli fajne podejście, umieli porozmawiać i wydaje mi się że miałam o wiele więcej wsparcia w nich jak w nauczycielach młodszych dat .
Wydaje mi się że powinna być bariera uczeń w szkole a uczeń prywatnie . Wielu uczniów uważałam że było faworyzowane przez nauczycieli młodszych dat , nie będę wspominać kto i kiedy ale cały mój rocznik ma takie zdanie .
Co do dziecka czytając to pomyślałam w pierwszej chwili o kurcze nie wierzę że grono pedagogiczne z blachego powodu by tak postąpiło a dwa jak zauważyłam komentarz jednej z osób która wie co się dzieje to halo ale chyba warto by było wspomnieć jak dziecko się zachowuje na codzień? Skoro potrafi uderzyć nauczyciela ( szanuje nauczyciela za cierpliwość) to o czym my mówimy tutaj ? No są granice .. skoro rodzic pozwala na takie cos w domu to bawcie się tak w domu
Kto choć trochę ogarnia rzeczywistość i jest choćby umiarkowanie bystry, to zauważy że zatroskany tatuś nieźle to sobie wymyślił i przemyślał 🙂 Zaprowadził dziecko do szkody, postawił przy oknie, robił zdjęcia i o zgrozo opisał też sytuacje sprytnie na FB ładnie ważąc słowa i nie posługując się nazwiskami alby przypadkiem procesu nie było. Wszystko po to aby wywołać aferę ale zapomniał chyba o tym, że ma syna, który nie takiej pomocy potrzebuje. Pominę też kwestie że internet nie zapomina i za 10 lat synek będzie mógł to znaleść i ciekawe jak wówczas oceni działania tatusia, gdy to on robił mu fotki w takiej sytuacji reżyserując ładnie wszysko ..? No majstersztyk… Ale szach mat też kiedyś przychodzi …
Tak jak zostało napisane w artykule konieczny jest dialog i współpraca, czego brakuje ze strony rodziców, którzy nie wiedzieć czemu nie chcą pojąć, że problemy ich dziecka nie są “zwykłą” dysfunkcją. Szkoła robi co może żeby pomóc temu chłopczykowi, ale jednocześnie nie może pozwolić na to żeby inne dzieci czuły się zagrożone i były świadkami tak agresywnych zachowań. W szkole KAŻDY musi czuć się bezpiecznie i ważne jest dobro każdego ucznia. Szkoda, że rodzice chłopca nie zdają sobie z tego sprawy. Jeśli ich dziecko ma problem, wg nich placówka nie radzi sobie z nim tak jak oni by sobie tego życzyli, to przecież są inne szkoły, przygotowane do pracy z dziećmi z różnymi dysfunkcjami. Po co na siłę trzymać dziecko w placówce, która mimo szczerych chęci nie jest w stanie pomóc dziecku z takim problemem. To pytanie do rodziców, którzy takim zachowaniem najbardziej krzywdzą własne dziecko.
Skoro tatuś chciał jechać jako opiekun to znaczy że miał dzien wolny. Mógł ten dzień spędzić z dzieckiem zapewniając mu wiele atrakcji, które dziecko z dysfunkcją nie przebodzcują. Mógł uniknąć stresu u Swojego dziecka i pozostałych uczniów klasy jadącej na wycieczkę. Jednocześnie Mógł pogłębić pasję, relacje na płaszczyźnie ojciec-syn. Oby w tej całej chorej sytuacji, rodzina współpracowała ze szkołą i instytucjami które są w stanie pomóc dziecku, które sobie zwyczajnie nie radzi ma do tego prawo, ale na litość boską pomóżcie temu dziecku a nie róbcie burzę, bo to nie o to chodzi. To dziecko za parę lat będzie dorosłym pełnoprawnym obywatelem naszego kraju naszej małej społeczności o wycieczce pamiętać nie będzie, ale będzie musiało sobie radzić z wieloma innymi trudnymi sytuacjami i teraz już należy mu pomóc. I życzę temu chłopcu, który w walce taty ze społecznością szkolną jest najbardziej pokrzywdzony aby był ktoś kto będzie w stanie mu pomóc poda rękę i pokaże, nauczy jak się odnaleźć w świecie z ciężarem swoich emocji lęków. Nauczy go wskaże drogę jak postępować by rozwijać swoją pasję pewnie i nie jeden ukryty talent.
Całkowicie zgadzam się z tym co napisała Pani będąca członkiem Rady Rodziców. Szanowny tatuś wiedząc jak zachowuje się rozwydrzony synalek w stosunku do nauczycieli oraz innych uczniów nie wini jego a obwinia szkołę. Może kiedyś dotrze do niego, że coś jest nie tak jak sam kiedyś dostanie w gębę od synusia jak mu się coś nie spodoba. A skoro jak tatuś twierdzi, że jego dziecko ma jakąś dysfunkcję, to sa jeszcze szkoły specjalne.
A tatuś tez znany jest wszystkim okolicznym szkołom, bo jest kierowcą speeda, ze swojego bezczelnego zachowania względem nauczycieli, których miał wozić na wycieczki. Nikt nie chce z nim jeździć .Ciekawe, jaki ojciec taki syn. Oby tylko nie przepisał do sp2, nie chcemy tu kłopotów, problemów .