Uczeń odmówił zabawy w “żubera”, dostał po głowie. Sprawą zajmuje się policja

W szkole zadzwonił dzwonek wzywający na lekcję, nauczycielka, która miała mieć zajęcia z klasą siódmą jeszcze nie zeszła z dyżuru na szkolnym podwórku. Czekające na nią nastolatki zaproponowały grę w „żubera”.

Jak podaje istotne.pl:
Zabawę tę zainspirowała reklama piwa, w której główną rolę gra żubr. Polega na tym, że jedno dziecko głośno beka, a wtedy inne przytykają ręce do głowy, pokazując w ten sposób rogi żubra lub łosia. I nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie kolejna zasada zabawy, nakazująca uderzać po głowie te osoby, które takich rogów nie pokazują, czyli nie włączają się w “zabawę”.
– Siedzieliśmy na korytarzu – opowiadał chłopiec. – Klasa zaczęła się bawić w jakąś głupią zabawę, ktoś beka i wtedy wszyscy muszą nad głową coś pokazać rękami. Ja tego nie pokazywałem. Nie gram w takie coś, więc zaczęli mnie bić po głowie. Zakryłem się kurtką przed ciosami. Biło mnie dwóch kolegów. Pod koniec, jak byłem pod drzwiami do klasy, to mnie w brzuch uderzyła jeszcze koleżanka. Zaczęła mi lecieć krew z nosa i poszedłem do toalety – dodaje chłopiec.
Kiedy chłopiec wychodził już z toalety, nauczycielka dotarła do klasy. Zauważyła, że krwawi on z nosa, udzieliła mu pomocy. Trafił do sekretariatu, gdzie miała się nim zająć już dyrektorka szkoły.
– Ledwie dojechałam do Bolesławca, gdzie pracuję, dostałam telefon – relacjonowała mama. – Dzwoniła pani sekretarz, że mam przyjechać do szkoły, bo syn został pobity i nie wygląda to ciekawie. Przyjechałam i powiedziałam, że mąż to zgłosi na policję. I wtedy usłyszałam od dyrektorki: “Ale wie pani, to była gra, tylko go szturchali”. Odpowiedziałam jej: “A za tydzień będzie tak, że oni zaczną grać i co? Syna z okna wypchną?” – dodaje oburzona mama chłopca.
Dyrektorka placówki potwierdza to, co opowiedział pokrzywdzony uczeń, po tym jak obejrzała monitoring ze zdarzenia. Nagranie zabezpieczyła i zawiozła na policję kilka dni po zdarzeniu.
Wychowawczyni tej klasy jest na zwolnieniu – mówi dyrektorka. – Pedagożka też jest na długim zwolnieniu, pani psycholog również jest na zwolnieniu. Z racji swojego wykształcenia pedagoga specjalnego spełniam po trochu wszystkie te funkcje – dodaje.
Przyznaje ona również, że wyjaśniała już z nauczycielką, dlaczego ta nie dotarła na czas do siódmej klasy po zakończonym dyżurze.
– Mamy duży teren: boisko, plac zabaw, podwórko, parter i dwa piętra, piwnice, a nauczycieli mamy dwudziestu paru i oni są non stop na dyżurach – wyjaśniała dyrektorka. – Nauczycielka dyżurowała na szkolnym podwórku i czekała, aż wszystkie dzieci zbiegną z niego i dotrą do budynku. Do klasy przyszła spóźniona, ale kiedy tylko zobaczyła, że chłopiec ma krwotok z nosa, natychmiast się nim zajęła. Muszę dodać, że ten uczeń miewa krwotoki z nosa, skarży się też na częste bóle głowy i z ich powodu czasem zwalnia się z lekcji – dopowiedziała dyrektorka.
– W tej klasie są różne konflikty, rywalizacja, jest kilkoro uczniów, którzy mają jakieś rodzinne problemy, ale nigdy niczego nie zamiatam pod dywan. Być może powiedziałam, że to była gra, ale tylko dlatego, żeby zdarzenie umieścić w szerszym kontekście – wyjaśnia dyrektorka. – Chodziło mi o to, że nie było to celowe działanie uczniów. Rozumiałam, że dziecko czuje się pokrzywdzone. Każdego ucznia traktujemy indywidualnie i staramy się na miarę każdego dopasować metody i formy pracy. Ten uczeń nie jest dzieckiem łatwym, ale da się z nim pracować – mówiła dyrektorka.
Nadmieniła również, że z uczniami tej klasy zostały już przeprowadzone rozmowy i zostało im wyjaśnione, co zrobili źle. Sprawcy otrzymali też nagany. Rodzice zostali powiadomieni o zaistniałym zdarzeniu.
Dwoje uczniów z trójki, którzy chłopca bili, przeprosiło go za swoje czyny. Miały one też dodać, że same uznały, iż ta zabawa zaszła nieco za daleko. Mundurowi potwierdzają, że do Komisariatu Policji w Nowogrodźcu wpłynęła informacja dotycząca zajścia podczas zabawy uczniów w szkole powiatu bolesławieckiego i będzie wyjaśniać okoliczności tej sytuacji.
Marcel Wilk
istotne.pl